piątek, 20 lutego 2015

38. Emocje po porodzie

Temat w Polsce ucinany, bądź w ogóle nie podejmowany. To, jak się czuje kobieta po porodzie, powinno być omawiane przez lekarza prowadzącego od początku ciąży. Czekając na dziecko dominuje szczególnie poczucie szczęścia i euforii. Kompletowanie wyprawki, pierwsze ruchy, zdjęcia USG - to wszystko wprawia przyszłą matkę w świetny nastrój. A po porodzie wszystko legnie w gruzach...

 




Po porodzie czułam się przede wszystkim skrępowana. Bardzo chciałam mieć prywatną salę, ale nie było wyboru - wszystkie zajęte. Trafiłam na salę do kobiety doświadczonej, która urodziła drugie dziecko. Wstydziłam się wystawiać przy niej pierś do karmienia, przecież tak niezgrabnie mi to szło. Robiłam się mokra ze wstydu, kiedy nie potrafiłam uspokoić płaczącej Laury. Czułam się okropnie, gdy musiałam nakarmić dziecko, a do mojej "sąsiadki" przychodził mąż i pół rodziny. To wtedy zaniknęło moje poczucie własnej wartości. Niezdarnie ubierałam córkę, uczyłam się dopiero ją przewijać. I cały czas czułam spojrzenia na plecach. Błagałam lekarza, żeby szybko mnie wypuścił, to było nie do zniesienia...

W domu czułam się jak królowa, a raczej byłam tak traktowana. Wiecie, pierwszy raz w życiu jadłam udziec wołowy, przygotował go mój mąż. Przynosił mi soki pełne witamin, ciastka zbożowe, ciemny chleb, no wszystko czego mogłabym sobie zażyczyć. A ja? Płakałam z powodu bałaganu, płakałam na widok krzywo powieszonych ubrań, płakałam bez powodu... Ciągły płacz i ciągłe pytanie: dlaczego? Mój mąż mnie nie rozumiał, ja sama siebie nie rozumiałam...

Apogeum przyszło wraz z nawałem pokarmu. Straciłam swoją kobiecość. Czułam się jak krowa dojna z kapiącymi cyckami. Byłam odarta z intymności, zmuszana do karmienia. Płakałam ze zmęczenia, nie miałam siły, żeby karmić własne dziecko.

Po zakupie laktatora, mąż próbował mi pomóc. To on siedział z Laurą nocami. A ja? Nie mogłam spać. Przez jakieś 3 tygdnie cierpiałam na bezsenność. Kładłam się i nasłuchiwałam, czy Laura nie płacze. Kiedy jeszcze nie mieliśmy "wart" i Lali spała ze mną w pokoju, nasłuchiwałam, czy oddycha i przez to nie mogłam zmrużyć oka.

Jak wróciłam do siebie? Pomogło mi świeże powietrze i spacery. Pamiętam jak ze łzami w oczach wdychałam powietrze, jak obserwowałam piękną jesień w parku. Nie miałam sił, żeby chodzić, wypuścili mnie ze szpitala z hemoglobiną równą 8,0, a robiłam wszystko, żeby spacerować. To mnie podniosło na nogi. Dodatkowo wsparcie męża było bezcenne, bez niego pewnie dalej siedziałabym załamana...

Dochodzi jeszcze jeden aspekt. Byłam załamana swoim wyglądem. Patrząc w lustro widziałam serdle zamiast nóg i wały smalcu zamiast brzucha. Zdjęcie poniżej zrobiłam 4 dni po porodzie. A już tydzień po śmigałam w jeansach sprzed ciąży. To wszystko jednak nie przekonywało mnie, że nie jest tak źle... Na nic powtarzanie słów przez D, że dobrze wyglądam. Czułam, że już nigdy nie będę się podobać własnemu mężowi. Wmawiałam sobie, że mnie zostawi, że jestem brzydka i okropna. Teraz to brzmi trywialnie, ale byłam tak załamana wyglądem, że przez to przepłakałam niejedną noc...


Macierzyństwem zaczęłam w pełni cieszyć się jakoś 5 tygodni po porodzie. To wtedy ten cholerny baby blues zniknął. Myślę, że wielką rolę odegrała też dieta. Nasłuchałam się opowieści położnej o zakazie jedzenia smażonego itp. itd. Gówno prawda. Nie miałam siły na nic, bo odmawiałam sobie wszystkiego. Przez 3 tyg. byłam na chrupkach kukurydzianych, sucharach i herbacie bez cukru. MASAKRA. Dieta karmiącej to mit. Zrobiłabym sobie większą krzywdę, niż to warte. Kiedy zaczęłam jeść jak człowiek, zaczęłam czuć się jak człowiek..

Teraz jestem szczęśliwa.

2 komentarze:

  1. Oja, ja jakiegoś specjalnego baby blues nie miałam. MOże dlatego, że nie karmiłam piersią? podziwiam CIę, że tak wszystko przeszłaś. i nie poddałaś się w karmieniu

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja Ci powiem, że miałam podobnie. Po porodzie miałam tak okropny baby blues, że gdyby nie mąż to osierociłabym dziecko... Dobrze, że teraz potrafimy się cieszyć z bycia mamą :)

    OdpowiedzUsuń