piątek, 30 stycznia 2015

27. Laurkowa stylóweczka

We wtorek postanowiłam zrobić Laurce mini sesyjkę. Wystroiłam ją pięknie, ale panna nie chciała współpracować. Buczała, gugała, miała foszka na aparat. Na szczęście po godzince snu odzyskała humorek.

Przedstawiam efekty sesyjki.




czwartek, 29 stycznia 2015

26. Małe łowy

Dzisiaj wybrałyśmy się na małe łowy. Od jakiegoś czasu miałam w planach kupić dla Lali kamizelkę z futerka. Oszalałam na jej punkcie. Była taka i w h&m i w Zeemanie. Jak tylko sypnęło groszem i polepszyła się pogoda bez wahania poszłam do Niemiec.
Będąc w sklepie i trzymając tę kamizelkę stwierdziłam, że jednak nie jest warta swojej ceny. Zresztą Laura na bank lizałaby ją, no to niefajnie. Ostatnio wszystko wpycha do buźki, ale dziś nie o tym.



poniedziałek, 26 stycznia 2015

25. Nowy look

Od blisko trzech lat farbowałam się na czarno. Zapuszczałam włosy ze świetnym skutkiem. Ich długość była moją wymarzoną, lecz kondycja pozostawiała wiele do życzenia... Zmęczone farbowaniem i stylizacją wyglądały już jak siano. Na nic nakładanie odżywek, wydawanie pieniędzy na coś co nie przynosi efektu.

Tydzień temu we wtorek zaufana fryzjerka zajęła się moją czupryną. Ściągnięcie koloru, ścięcie włosów i ich modelowanie zajęło kilka godzin. Z efektów jestem bardzo zadowolona :)





sobota, 24 stycznia 2015

24. Spacerek spacerówką

Sorry za tandetny tytuł posta!
Spacerówka? Już? A to dlatego, że moja córka obraziła się na gondolkę... Ostatnie 3 tygodnie spacerów to ryk, krzyk i histeria... Postanowiliśmy, że czas na spacerówkę. I był to wspaniały pomysł.

Na pierwszy spacer nowym wózkiem wybraliśmy się we środę. Poszliśmy do Niemiec. Przez cały czas Lali była zaciekawiona. Cichutko leżała i cycała smosia. Usnęła dopiero w niemieckim parku, więc jakoś po 2 kilometrach.



piątek, 23 stycznia 2015

23. Piąteczek

Dzisiaj dzień jak co dzień. Rano śniadanie, potem zakupy. D poszedł do domu a my z Lali na krótki spacer. Krótki, bo obudziła się po 30 minutach na jedzonko. Nakarmiłam ją w domu i zaczęłam robić zupę pomidorową ze świeżych pomidorów.
D poszedł do pracy, a ja zaczęłam sprzątać. Malutka usnęła i śpi już godzinę, także mam chwilkę dla siebie.


22. Kochana wnuczka!

Wczoraj dzień dziadka, przedwczoraj dzień babci. Mam nadzieję, że już za rok Laurka zrobi swoją pierwszą laurkę z moją pomocą ;)

A tymczasem seria zdjęć mojej małej myszki z wczorajszego poranka :)



czwartek, 22 stycznia 2015

21. Pierwsza wizyta na basenie

Wczoraj wybraliśmy się do term w Cieplicach. Zdecydowaliśmy się właśnie na termy, a nie na zwykły basen z prostego powodu - temperatury. Woda ma tam blisko 35-37 stopni, a więc jest idealna dla maluszków. Bałam się, że Laura będzie panikować w trakcie godzinnej podróży autem. Nic bardziej mylnego! Ładnie usnęła po 20 minutach jazdy, a w drodze powrotnej spała już od początku podróży.

wtorek, 20 stycznia 2015

20. Cuda z Pepco

Mało mnie tu, ale niedługo wracam z nowymi postami. Dużooo się dzieje! Wrzucam zdjęcia dzisiejszych łowów z Pepco, mojego raju ;)

piątek, 16 stycznia 2015

19. Ciut o pielęgnacji

Jakiś czas temu dostałam na Asku pytanie dotyczące kosmetyków, jakich używam dla Laury. Postanowiłam napisać na ten temat posta. Będzie o kosmetykach i podręcznej domowej apteczce, jaka potrzebna jest każdej mamie małego dziecka. Zapraszam!


czwartek, 15 stycznia 2015

18. "Jego szwagier pracuje w gazowni..."

Sprawy najwyższej rangi poruszane na osiedlowym chodniku. Staną dwie kwoki i plotkują. Parkujący kierowca cudem zostawia 1,5m przejścia na chodniku. Ten niecodzienny gest zawsze zniszczą wszechwiedzące sąsiadki. Tylko one odpowiedzą Wam kto z kim, kiedy, jak i dlaczego! Nadjeżdżam Laurkową karocą. Widzą mnie. Patrzą, patrzą, jak tylko przejdę obok obgadają. Ale nie. Stop. Jak mam przejść skoro stoją? Mówię: "przepraszam". Tonem zdecydowanym, zero grzeczności. Wszelkie pokłady cierpliwości wyczerpane. "A chodź, odsuniemy się" - jedna do drugiej. Łaska jakich mało. Nie mogą się odwiedzić na kawce? Nie mogą usiąść obok na ławce? No ludzie, błagam! Chodnik jest dla pieszych. IDĄCYCH. Gdyby na chodniku miało urządzać się pogaduchy nazywałby się stajnik albo coś w ten deseń... (?)

Dzień w dzień jestem tam. Tam w molochu z niskimi cenami. Mieszkam blisko, mam tam przez ulicę. Najgorzej bywa w czwartki. Nowa gazetka... Rzucą schab za 11,99 - ludzie gnają na łeb na szyję. Kolejki są kilometrowe, od mięcha do stanowiska z jajami, czasem nawet do mrożonek. Wszyscy patrzą na mój wózek - nikt w kolejce nie przepuści. Najlepiej jak stanie człowiek w ciasnej alejce. Patrzy i ogląda, stoi, się wpatruje. Tak. Super- hiper- wystrzałowy kubek za 2,99. No miażdży! Człowiek ten niech się podnieca wielobarwnością naczynia, niech wzdycha, oddaje pokłon. TYLKO CZEMU NA ŚRODKU! "Przepraszam" - ciskam przez zęby - nie słyszy. "Przepraszam!" już prawie krzyczę... NIE. Nie słychać mnie. Biorę człowieczy wózek zakupowy, odsuwam i spotykam się z wielkim oburzeniem posiadacza. No jak tak można! Zero kultury i jeszcze z dzieckiem... Ahh, to spojrzenie.. Wyraża więcej, niż tysiąc słów. Przechodzę. I dochodzę do szerokiej części sklepu. Wydawałoby się idealne miejsce na mijanie się wózkami i tymi sklepowymi, i tymi dziecięcymi. Oczywiście, nic bardziej mylnego. Stanie 10 osób w poprzek, nie przejadę za Chiny Ludowe... JA ICH KIEDYŚ POROZJEŻDŻAM.


Wracam do domu, mam do przejścia jedne pasy. Jedne jedyne. Rejestracja "DZG" się nie zatrzymuje. O nie, nie. "Zrobiłaś se, to se stój" w myśl złotej polskiej zasady. Stają auta na "GR" (te niemieckie), prowadzone przez Niemców. Bo "GR" prowadzone przez Polaka jedzie sobie dalej... Niejednokrotnie przed pasami zatrzymywało się auto z dalszego pasa, a te z bliższego przejeżdżało, jakbym była niewidzialna. Wtargnięcie na przejście skończyłoby się tragedią... Więc stoję ja, stoi auto z dalszej, a kierowca-rajdowca (jak mu się wydaje), mknie przez szosę...

Czego jeszcze nienawidzę? Stawania na wspomnianych pasach. Jedzie sobie S-klasa, auteczko za sto tysi, więc może wszystko! O nie, nie! Zatrzymuje się w połowie pasów. Zastawia przejście wielką machą. Co robię ja? Przechodzę nie zwalniając kroku, idę szybko, jakby auta tam nie było. Kiedyś facecik przelęk się i odjechał. Jak kierowca nie rusza mózgownicą stoję i czekam. Tuż przy drzwiach auta. Czy to coś daje? Nie wiem, może poczucie wstydu kierowcy, a może jestem naiwna...

Zwykły spacer z dzieckiem a tyle frustracji. Chciałabym, żeby ludzie widzieli coś ponad czubek własnego nosa. I tu absolutnie nie chodzi o mnie... Żal mi tylko Laury, której zimno/gorąco. I tych przejść dla pieszych, które, serio, nie są miejscem postoju. Kto tym baranom dał prawo jazdy...?

Pięknie podsumowała ostatnio przemiła pani w Carrefour. Stałam z małą w megakolejce. Lali w nosidełku i wózku zakupowym spała ze zmęczenia. Pani za mną zapytała, czy z takim maleństwem nie przyjmują bez kolejki? No nie. Kasa pierwszeństwa nieczynna, a przed ludzi nie będę się pchać. Przecież zjedliby mnie wzrokiem. Albo wyzwali od świń, jak kiedyś, kiedy chciałam z pierwszeństwa skorzystać. "Ludzie zatracili człowieczeństwo" - o tak ta pani powiedziała. I niestety, całkowicie się z nią zgadzam...

wtorek, 13 stycznia 2015

17. Co u nas?

Hej ho, hej ho!

My już z Lali po USG! Czekałyśmy w dwudziestoosobowej kolejce... Ale życzliwa pani radiolog przyjęła nas poza kolejnością, także byłam niezwykle uradowana! Lali podczas badania była bardzo grzeczna, machała nóżkami i rączkami i była ogólnie zadowolona, nawet, kiedy jeżdżono jej głowicą po brzuszku ;) Pewnie odbierała to jako masażyk. Ludzie w szpitalu patrzyli na nią, panie pielęgniarki oglądały ją z podziwem i wypytywały o różności. Także fajnie.


poniedziałek, 12 stycznia 2015

16. W poszukiwaniu spacerówki idealnej

Piątkowy wieczór minął nam na poszukiwaniu wózka. Laura powoli wyrasta ze swojej gondolki i nie chce w niej leżeć. Mamy prawdziwy bunt spacerowy. Wózek planowaliśmy kupić na przełomie lutego/marca, aczkolwiek troszkę przyspieszymy nasze plany i do końca miesiąca córcia będzie jeździć nową furą!

Odwiedziliśmy niemiecki Spiele Max. Podobały mi się dwa modele. Niestety, nie zrobiłam zdjęć, a w internecie nie mogę ich znaleźć. Zależy mi, aby spacerówka była lekka, wygodna dla Laury i łatwa w prowadzeniu. Musi też mieć spory kosz na zakupy :)


Bardzo podoba mi się Qlander XQ, w sumie zwariowałam na jego punkcie. Jakoś przekonałam się do różowego koloru (o zgrozo!), dlatego nie wykluczam takiej opcji.. Na chwilę obecną malutka wozi się zwykłym polskim Wiejarem. Na zimę idealny ;)

A tak wymęczona przez rodzicielskie eskapady Laura ciamkała mlesio na śpioszka:


15. Zakupowa sobota

Podczas weekendu nie miałam czasu na pisanie, więc dzisiaj nadrabiam.
Sobotę spędziłam z Lali i jej dziadkami w Niemczech ;) D. spał, po nocce, dlatego wyruszyłyśmy z domu. Na spacerku spotkałam moich rodziców, którzy zabrali mnie i Lali na shopping ;) Odwiedziliśmy m.in. dużego Zeemana, z którego trudno wyjść bez ciuszków!



14. Podsumowanie

Nie podsumowuję w tym poście roku 2014 - taki wpis już był ;) Podsumuję weekend i to, jak wyrobiłam się z ambitnymi piątkowymi planami.

Wycieczka do Rossmanna udana. Kupiłam nareszcie więcej dla siebie, niż dla Laury. D. też na tej naszej eskapadzie skorzystał.


Chyba niepotrzebnie kupiłam farbę, bo bardzo poważnie zastanawiam się nad zmianą koloru na coś jaśniejszego. Marzy mi się coś takiego:

sobota, 10 stycznia 2015

13. Piątkowy poranek

Miałam wczoraj dodać fotki Lalci z rana, ale nie było czasu... Nadrabiam zaległości, bo jest chwilka, kiedy mogę sobie pozwolić na parę minut przed laptopem. Dni są zabiegane, ciągle jest coś do zrobienia. Nie potrafię usiedzieć na miejscu, mam ADHD turbo... Czasami zazdroszczę D., że potrafi bezczynnie siedzieć przed komputerem kilka godzin.

Już nie truję, dodaję foteczki ;)

Poniżej efekt zostawienia Laury na 5 minut samej w bujaczku. Wiecznie ściąga skarpety ;P

piątek, 9 stycznia 2015

12. Plany na dziś

Mam ambitne założenia na piąteczek. Najpierw idę z Lali do Rossmanna i spróbuję coś dla siebie kupić, choć oczywiście, znając siebie, nie wytrwam w postanowieniu i jej też przybędzie kosmetyków.
Potem zrobię obiad: gulasz z papryką, pieczarkami i kukurydzą a do tego kluski na parze.
Chciałabym też posprzątać łazieneczkę, bo trochę jej brakuje do ideału.
Na koniec prasowanie Mount Everest ubrań i to chyba tyle na dziś...
Później posiedzimy z D. Ma teraz nocki i odsypia, więc ewakuacja z domu wskazana ;)

Lali przesyła kisski ;* Później wrzucę jej poranne focie i napiszę o drożdżaku, który jej się przypałętał ://

czwartek, 8 stycznia 2015

11. (Nie)szczepiona

No i do szczepienia nie doszło. Laura waży 5030g, ma 700g niedowagi... Mąż dostał dla niej skierowania do gastrologa, na usg jamy brzusznej, morfologię krwi, posiew moczu... Do tego rehabilitacja - doktor stwierdziła, że Lali jedną nóżkę unosi szybciej od drugiej i trzeba to leczyć. Jestem kłębkiem nerwów, oczywiście jak o tym wszystkim się dowiedziałam płacz jeden wielki. Jestem za miękka, tak bardzo chciałabym, żeby Lali była w 100% zdrowym bobasem...

10. Ponarzekajmy

Malutka jest na szczepieniu z tatuniem. Boję się co tym razem się stanie. Po pierwszym szczepieniu przestała jeść z piersi ;(

Ostatnio Lali się poprzestawiała. Zasnęła przedwczoraj o 18 i wstała roześmiana o 4. Wczoraj po kąpieli usnęła o 21 i dzisiaj już o 6 wzięło ją na zabawy. Ja jestem padnięta, nie chce mi się kompletnie nic...

Obiad na dziś mam ugotowany, także poprasuję i będę sobie odpoczywać z rodzinką.

Kończę oglądać DD TVN i idę się ogarnąć, bo straszę...

Taka zaciekawiona Lali gadająca z misiami:

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Karmienie, czyli niejadkowy zawrót głowy

Od początku ciąży wiedziałam, że będę karmić piersią. Nie miałam pojęcia, że będzie to tak trudne!

Pamiętam jak od razu po porodzie położono mi Laurę na klatce piersiowej. Była malutka, bezbronna i taka przestraszona. Krzyczała wniebogłosy. Aż tu nagle cisza. Przystawiłam ją do piersi i zaczęła ssać mleczko. Zapamiętam to jako jedną z najpiękniejszych chwil w życiu!

W szpitalu nikt nie pokazał jak poprawnie przystawiać do piersi. Próbowałam sama i nie zawsze mi to wychodziło. Jednak starałam się. Niestety, prawdziwe problemy zaczęły się po powrocie do domu...


3. dnia po wyjściu ze szpitala dostałam nawału pokarmu. Byłam ledwo żywa po porodzie, nie ogarniałam otaczającego mnie świata a tu taka niespodzianka... Nie wiedziałam co robić. Niesamowity ból przy karmieniu, chwilami nawet przy oddychaniu! O dotykaniu piersi nie wspomnę. Wielkie, twarde kamienie. To nie było moje ciało... Wtedy przeżyłam chwilę załamania. Kilka razy kazałam mężowi kupić mleko modyfikowane. Chciałam się poddać. Lecz nie słuchał moich próśb i jestem mu za to wdzięczna. Kupił laktator, przyprowadził położną, masował piersi mimo mojego bólu i bardzo pomagał mi w tych trudnych dniach. Jakoś po tygodniu wszystko się ustabilizowało, a ja cieszyłam się pięknem karmienia piersią.

Niestety, nasze karmienie nie trwało długo. Po pierwszym szczepieniu Laura jakby odrzuciła pierś. Histeryzowała, wyginała się na wszystkie strony. Odciągałam pokarm butelką i w ten sposób była karmiona. Nocą jadła z piersi. Około dwóch tygodni temu odrzuciła też nocne karmienie. Byłam tak zrozpaczona, że zasięgnęłam porady pediatry. Niby wszystko jest ok, niby dzieci po szczepieniu czasem tak mają. Wyniki z krwi i moczu? Wzorowe! Co teraz? Karmię piersią z butelki, o! Trwa to już pobad miesiąc. Dlaczego się nie poddałam? Przecież łatwiej zrezygnować i przejść na mm. Otóż przypominam sobie moją walkę z nawałem i jestem zdania, ze nie po to tyle przeszłam, żeby teraz odpuścić. Czasami podaję mm, bo bywają dni, że nie mam tyle własnego mleka, ale jest to góra 1-2 butelki na dobę. Wiem, że moje mleko to najlepsze, co mogę dać mojej córeczce. I nie żałuję 2 godzin dziennie, które spędzam z laktatorem w dłoni!

Czasami Laura ma przebłyski, jak np. dzisiaj rano. Cycała godzinę... Nie mam pojęcia od czego to zależy, czy chce czy nie. Ja cały czas próbuję i będę tak karmić, dopóki nie zaniknie mi mleko.

Mieliśmy też problemy z wagą. Był tydzień, że przybrała jedyne 60g. Na szczęście wszystko się ustabilizowało. Mam w domu małego okruszka, który nie waży jeszcze 5kg ;)

Teraz czeka nas szczepienie. Niestety, wiadomo jak wygląda sytuacja w ośrodkach zdrowia ;/ Czekamy...

Niedzielna stylóweczka

Dzisiaj na szybko, dodaję parę fotek z wczoraj. Jestem wykończona, w nocy Lali dała popalić..  Kazała się nosić, zasypiała jedynie na rękach w pionie, a jak tylko kładliśmy ją do łóżeczka jeden wielki wrzask... Byłam u granic cierpliwości, o 2 dałam ją Darkowi i jakoś usnęła owinięta w kokon z koca. Mała bidulka. Może to skok rozwojowy nr 3?




niedziela, 4 stycznia 2015

Pierwsza łyżeczka

Postanowiliśmy podać Lali pierwszą "łyżeczkę". W rzeczywistości była to jej jedna setna część. Na początek wybraliśmy marcheweczkę. Reakcja mojej córci była pozytywna. Popróbowała, połknęła może gram jedzonka. Skąd ta decyzja? Od dłuższego czasu Laura wkłada do buźki co popadnie. Mąż zaproponował, żeby dać jej marcheweczkę. Poniżej taaaki szok w oczkach <3


Za nami miło spędzony weekend w towarzystwie tatulka :) Uwielbiam takie rodzinne dni.
Jeszcze jedna fotka upamiętniająca tę wiekopomną chwilę:)


piątek, 2 stycznia 2015

Troszkę o ubrankach

Ciuszki... To niewątpliwie jeden z najważniejszych elementów bobasowej wyprawki!. Osobiście ubranka kupuję głównie w Pepco i KappAhl i niemieckich Zemannie, C&A oraz Kiku. Bywam też w H&M - zwłaszcza po opaski, choć ostatnio kupiłam tam sukieneczkę i bluzę :) Ponadto poluję na tzw. mega paki na Allegro. Dzięki aukcjom Lali ma w swojej szafie perełki z Zary i Coccodrillo :) Trzeci dostawca to nasi znajomi, którzy mają starsze dzieciaczki. Nie uważam tego za żadną ujmę, że czasami ubieram córeczkę w używane ciuszki. Laurze też nie powinno to robić różnicy, ważne, że jest jej cieplutko.