piątek, 3 kwietnia 2015

55. Kwiecień plecień

Witajcie!

Nie było mnie tu kilka dni, bo mieliśmy troszkę napięty grafik ;) W mijającym tygodniu załatwialiśmy żłobek dla naszej księżniczki. Łatwo nie było, a i tak o decyzji dowiemy się dopiero 27. kwietnia. Oby się udało, a jeśli nie, to będziemy wtedy kombinować. Państwo prorodzinne, które nie zapewnia podstawowej opieki nad rodzinami, brawo! Rok macierzyńskiego, a później zostaje się z niczym. Nawet nie chcę myśleć, jak będzie wyglądało przystosowanie Laury do nowej sytuacji, miejsca... Mam nadzieję, że da sobie radę i będzie przeżywała to wszystko mniej ode mnie. Jestem straszną panikarą, jeśli chodzi o moje dziecko.

W Prima Aprilis mąż zabrał mnie na zakupy. Myślałam, że sobie żartuje, ale na szczęście się myliłam. Uzupełniłam swoją szafę o kilka podstawowych ubrań. Polowałam przez parę tygodni na fajne zwykłe dżinsy bez żadnych udziwnień i dodatków. Nareszcie znalazłam swój typ! Zwykłe z przetarciami po cenie będącej do zniesienia. Do tego kilka t-shirtów i jestem gotowa na wiosnę! A wiosny, jak widać, brak. Dla Lalci kupiliśmy kilka kompletów ubranek. Trafiliśmy na ogromną przecenę. Za cudne ubranka zapłaciliśmy gorsze! Rozmiary trochę większe, niż mała nosi obecnie, ale wiadomo, dzieci szybko rosną i, nim się obejrzę, ciuszki będą pasować jak ulał! Zaopatrzyliśmy się też w masę słoiczków. Dla porównania, u nas mały Gerber jest za 3PLN, w niemieckim DM-ie duży słoiczek kosztuje 40 centów (1,60PLN). Soczki też kupujemy w Niemczech. Jakościowo jedzonko niczym się nie różni, a można kupić dziecku więcej za tę samą kwotę, jaką wydalibyśmy w PL.

Na Instagramie narzekałam na szaloną pogodę. Od paru dni jest nie do zniesienia. Dosłownie, przez 15 minut potrafi padać grad, by potem świeciło słońce. Na spacery nie chodzimy, jedynie wczoraj wyszliśmy z małą do Kauflandu. Włożona na chwilę do szafy kurtka zimowa, musiała znów wrócić na wieszak w przedpokoju. Podczas, gdy było 20 stopni, miałam na wszystko siłę i energię. Ćwiczyłam 6 na 7 dni w tygodniu. Ostatnio przećwiczyłam tylko wymagane przez Ewkę 3 dni... Masakra, jestem tak rozbita, że wieczorem urządzam sobie maratony z "M jak miłość", zamiast ruszyć dupsko. Jestem na siebie przez to strasznie zła i muszę to zmienić! Wczoraj ćwiczyłam o 23, dzisiaj wstałam o 6 rano bez żadnego ziewania i zmęczenia. Dla porównania, jeśli śpię od 22 do 8 rano, a nie ćwiczę, jestem zmęczona, padnięta i bez sił. To żadna ściema, że w zdrowym ciele zdrowy duch. ;P

Wczoraj wzięłam się za wiosenne porządki. Generalnie wysprzątałam całą sypialnię, zrobiłam remanent w szafie. Pokój wyglądał jak Bangladesz, dosłownie. Wszystko wszędzie. Na szczęście po wyniesieniu przez mojego męża sterty moich ciuchów, torebek i butów, w szafie zapanował ład i porządek, tak, jak lubię. Kiedyś była straszną bałaganiarą, teraz zmieniłam się o 180 stopni. Na swoim jest inaczej, jak sobie posprzątam, tak będę mieszkać. Oczywiście, są dni, że naczynia leżą i nie mieszczą się w zlewie i na kuchennym blacie, ale chyba każdy ma dni słabości i lenistwa.

Czekam właśnie na maila z potwierdzeniem dostarczenia przesyłki do paczkomatu. Przyjdzie kilka par butów, które wczoraj zamówiłam. Więc wiosno, serio, przybywaj! Wychyla się słońce, także spacerek dzisiaj zaliczymy.

Święta... Hmm, nie obchodzę ich. Idziemy naszą małą rodzinką do moich rodziców. Ale nie, aby je celebrować, a żeby się spotkać, posiedzieć, zjeść pyszotki. U siebie w domu robimy ciasto i jakąś sałatkę, żeby cokolwiek mieć w lodówie. Dwa dni zamkniętych marketów, a ludzie zaopatrują się jak na wojnę. Kolejki kilometrowe, półki prawie puste. Wczoraj nie mogłam znaleźć długich chrupków kukurydzianych, wykupione do ostatniej paczki.

Celowo nie piszę nic o Laurce, bo za tydzień post z okazji jej 6ciu miesięcy. Także wtedy się pochwalę, ale i ponarzekam. Haha, właśnie powiedziała "but"! Ciekawe kiedy odkryje znaczenie tego magicznego słowa. "Mamo, kup mi buty!", jeszcze parę lat i będzie mierzyć szpile ;P

Zdjęcia z ostatnich paru dni:



Buziaki! ;*

www.ask.fm/juliakr94

1 komentarz: